wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 3 - Co za dużo to nie zdrowo...

Chłopiec o kruczoczarnych włosach leżał na podłodze machając nogami w górze. W prawej dłoni trzymał niebieski długopis ,a prawą podpierał głowę. Harry postanowił ,że będzie prowadził pamiętnik, musi przez najbliższy miesiąc komuś się wygadać, czy raczej wypisać. Gdy przyłożył już pisak by nakreślić na kartce pierwsze słowa poczuł delikatny powiew ciepłego powietrza na swoim uchu. Odwrócił się lecz nie ujrzał nikogo. Lekki dotyk na jego ciele sprawił ,że chłopak zadrżał.
-Malfoy wiem ,że to Ty. Ale tym razem nie będzie tak łatwo.- Powiedział do Ślizgona, którego w tym pokoju nie było. Chłopcy dostali oddzielne pokoje ale w tym samym dormitorium.
Delikatne muśnięcia w okolicy podbrzusza były bardzo przyjemne. ‘ Czy ten kretyn musi się masturbować?’ – Spytał sam siebie Harry. Wiedział ,że Malfoy to człowiek łasy na przyjemności ,ale nie wiedział ,ze w tym przypadku jest tak samo. A może nawet bardziej. Zignorował impulsy i wrażenia ,które przesyłał mu arystokrata i zabrał się do pisania pamiętnika.
‘ Drogi Pamiętniku.’
Nie to dziwnie brzmi pomyślał i skreślił pierwsze słowa.
Drogi Pamiętniku
14.11.
Dzisiaj wraz z Ginny i znienawidzonym przeze mnie Ślizgonem przybyliśmy do zagranicznej szkoły. Nie spodziewałem się, że jeszcze jakaś istnieje poza tymi ,które były na Turnieju Trójmagicznym. Ale to miła niespodzianka. Szkoła wygląda na bardzo starą ale zadbana. Jutro wraz z Malfoyem będziemy ją zwiedzać. Przez półtora miesiąca zostaniemy tutaj na zapoznawanie się z inną kulturą ,obyczajami itp. Mam nadzieję ,ze ten czas będzie świetny.
Ledwo co wyjechałem a już tęsknię za Hogwartem. Za Ronem i Hermioną. No ale cóż, muszę to przeżyć. Szkoła ma cztery dominujące kolory, podobnie jak u nas. Niestety co mnie bardzo zaskoczyło tutaj nie ma podziału na domy. Uczniowie są podzieleni tylko na kobiety-mężczyźni, słabsi-lepsi. Trochę to dziwne ale będę musiał się przyzwyczaić. Najciekawsze co do tej pory usłyszałem to chyba dziwny i zapewne mugolski sport – piłka nożna. Oczywiście grają tu także w quiddicha ale podczas zimy i jesieni rezygnują z latania na miotle i grają w tę piłkę nożną.
Zapoznałem bardzo świetnego ucznia, Daniela. Chłopak jest w drużynie quiddicha i jest kapitanem. Oprowadził mnie i Draco po szkole. ‘

Harry na chwilę przerwał pisanie i przeczytał ostatnie zdanie. Przeczytał je jeszcze raz i jeszcze raz. Napisał imię Ślizgona. Katastrofa. Odrzucił długopis na podłogę i oparł plecy o łóżko. Zamknął powoli oczy ,jego myśli od razu powędrowały jak na rozkaz do Draco. Własnymi ‘ oczami’ widział Ślizgona leżącego w wannie i zabawiającego się własnym ciałem. Nie ma dziwne bo o tej porze chłopak najczęściej brał kąpiel. Czasami nawet wybudzał go ze snu swoimi poczynaniami. Harry się na to nie skarżył, dzięki Malfoyowi miał urozmaicone życie i chyba ani razu się nie nudził.
-Przestań – Szepnął cicho wodząc ręką po swoim brzuchu. W rzeczywistości nie chciałby Ślizgon przestał się macać. Harry postanowił ,ze pójdzie na spontana i wparuje arystokracie do pokoju. Powoli wstał podpierając się oparcia łóżka. Czuł ,że nogi ma z galarety a w spodniach cisnęła się erekcja. Chwiejnym krokiem przeszedł przez ciemny korytarz i odnalazł drzwi z napisem ‘Draco Malfoy- Hogwart’. Było już grubo po północy więc na korytarzu nie spotkał nikogo. Cicho wszedł do pokoju. Zielonkawe ściany ukoiły jego wzrok a rytm jego serca nagle się wyrównał.
-Ach.- Jęknął gdy poczuł na swoim członku uciśnięcie. Jakby ktoś mocno złapał go i zamknął na nim dłoń. To było bardzo przyjemne. Z wrażenia usiadł na łóżku przykrytym kremowym puszystym kocem. Położył się na nim i rozsunął rozporek. Presja więzi była tak silna ,że nie mógł wytrzymać. Nie obchodziło go czy Malfoy go usłyszy, zobaczy czy ogólnie coś podobnego. Nie miało to teraz znaczenia. Jak pomyślał tak i zaraz się stało? Na tym zawsze polegał jego pech.
-Cześć Potter. Wiedzę ,że bardzo ci się spodobało moje łóżko. Wiesz mogę ci je oddać za pewną przysługę.
-Weź się lecz Malfoy- Powiedział czarnowłosy trzeźwiejąc nagle i szybko zasuwając rozporek spodni.
-Gdzie się tak śpieszysz z tym zasuwaniem? Co?
-Chyba do swojego pokoju.
-Ledwo co przyszedłeś i już uciekasz? Nie ładnie tak Potter. Nieładnie.- Mówił Ślizgon przysuwając się Harrego ze swoim firmowym Dracońskim uśmiechem. Blondyn dotknął lekko nogi chłopca i naparł na niego swoim ciałem. Ten nie mając wyboru, czy raczej nie chcąc mieć wyboru położył się na łóżku i zamknął oczy. Poczuł ,że Draco siada na niego. Od razu otworzył oczy, jego zielone tęczówki iskrzyły się. Półnagi Ślizgon siadł okrakiem na jego biodrach. Nachylił się lekko nad nim i musnął językiem jego szyi. Wybraniec czym prędzej chciał go pocałować w usta ale Draco na to nie pozwolił. Jego ojciec powiedział mu ,ze w przypadku klątwy którą Ślizgon nałożył na Harrego można znaleźć tylko jedno rozwiązanie. Gdy Draco będzie miał już dość Gryfona musi go tylko pocałować w usta to zdejmie klątwę z ich obu. Ale blond włosy mężczyzna wcale nie chciał tak szybko pozbywać się uczuć od wybrańca. Nie jeszcze nie teraz. Musiał powstrzymać zapędy Złotego Chłopca i przenieść jego usta na swoja szyję. Oboje odczuwali wszystkie bodźce podwójnie, więc efekt tego był zachwycający dla obojga.
Harry nie rozumiał dlaczego Malfoy nie pozwala mu pocałować go w usta. Tak bardzo tego pragną, poczuć te piękne kremowe teraz zaczerwienione wargi na swoich. Chciał się w nie wpić i całować je wieczność. Niestety na marzeniach się zakończyło. Delikatnie Ślizgon pokierował jego usta na swoją szyję. Gryfon delikatnie lizał i ssał skórę arystokraty. Draco powoli zdjął błękitną koszulkę z Wybrańca i przejechał rozpaloną dłonią po jego brzuchu. Jego partner aż jękną z rozkoszy. Poczuł ,że członek Pottera znajdujący się centralnie pod jego pupą podnosi się i pęcznieje. Całując brzuch Harrego zjechał dłonią do krocza partnera.
Uwolnił jego erekcję z uwierających go spodni. Siedział zachwycony widokiem. Był jak stworzony dla niego. Taki jaki sobie wręcz wymarzył siedząc w wannie. Był perfekcyjny. Ciemne włosy łonowe Złotego chłopca wcale mu nie przeszkadzały. Draco chciał być delikatny ale jego drapieżna natura aż wołałaby ją uwolnić. Nie potrafił trzymać swoich popędów na wodzy, a najtrudniejsze było to by nie pocałować Harrego w usta.
-Potter musimy przestać- Powiedział zdesperowany Ślizgon. Wcale tego nie chciał ale musiał przestać zanim posunęliby się za daleko. Chciałby by ich pierwsze poważne współżycie odbyło się w odpowiednim momencie i w tym samym czasie chciałby zdjąć z Wybrańca klątwę.
-Draco dlaczego?
-Musimy Potter?. Zrozum.
-Co za dużo to nie zdrowo Harry- Uśmiechnął się Ślizgon do chłopaka i pocałował go w policzek.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział pisany z nagłego przypływu weny :) mam nadzieję ,że wam się spodoba :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 2- Coś nowego, niespodziewanego

Dzisiejszy obiad w Hogwarcie miał być poniekąd wyjątkowy. Nikt nie wiedział czemu. Stary dyrektor znów ich zaskakiwał i wymyślał coraz to nowsze rzeczy. Cała rzesza uczniów zebrała się w Sali Głównej czekając na jakie kolwiek informacje. Nikt nawet nie jadł ,wszyscy siedzieli i czekali na słowa starego dyrektora.
-Drodzy uczniowie! – Krzyknął Dumbledor ,a nagle wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę.
-Drodzy uczniowie! Dzisiaj chcę wam coś powiedzieć. Trójka uczniów została zaproszona do zagranicznej szkoły Magii i Czarodziejstwa. Ta szkoła znajduje się bardzo daleko od nas, a znajduje się w Polsce. Szkoła Magii i Czarodziejstwa Romsvelt zaproponowała nam wymianę uczniów, a w zamian do nas przyjedzie także trójka uczniów z tej szkoły. Mam nadzieję ,że nasi uczniowie będą godnie reprezentować Hogwart w tak dalekich stronach, i nie przyniosą nam wstydu, tym bardziej iż będą mogli nauczyć się wielu nowych zwyczajów i zdobyć wiele umiejętności. Trójka uczniów została już wybrana, skrzaty właśnie pakują ich rzeczy do wyjazdu. Są to Ginny Weasly, Draco Malfoy oraz nasz bohater- Pan Harry Potter.
Wszyscy w sali zaczęli się śmiać i klaskać w ręce. Nagle rozpoczęły się żywe dyskusje na temat celu ich wyjazdu oraz tego kto przyjedzie do Hogwartu.
-Pana Harrego Pottera, Draco Malfoya i Pannę Ginny Weasly zapraszam do mnie po obiedzie na małe ustalenie zasad i pogawędkę.

*
Draco siedział zadowolony z usłyszanych informacji. Dumbledor wybrał najlepszy moment na wyjazd  uczniów. Zwłaszcza ,że Harry Potter też będzie jechał. Siedział w gabinecie dyrektora i nie bardzo zwracał uwagę na to co mówił staruch, jego wzrok co raz wędrował na Pottera. Ten jednak udawał ,że słowa Profesora bardzo go interesują i ze stoickim spokojem wsłuchiwał się w głos Dumbledora. Ale Malfoy wiedział ,że nie potrafi się skupić i z chęcią odwzajemniłby spojrzenia Ślizgona. Odsunął lekko swój rękaw by ujrzeć na nim złotego węża. Dobrze wiedział co oznacza ten kolor. No ale ogarnął się gdy usłyszał z ust profesora.
-Zaraz wyruszacie.

*
Stali przy małym przedmiocie opatuleni w ciepłe szale. Był już listopad i czasami było widać małe płatki śniegu unoszące się nad ziemią. Idealna pora na ich ‘wyprawę’. Mają być tam miesiąc i chyba jeszcze trochę. Spędzą tam święta Bożego Narodzenia.
-Harry i co my mamy zrobić?- Spytała tuląca się do Wybrańca Gryfonka. Cała trzęsła się z zimna, ‘Głupia wiewiórka, po co ten stary pacan ja z nami wysłał nie mógł kogoś innego? Na przykład szlamy? Miałby niezły ubaw z Granger’ pomyślał Malfoy.
-Jak chcesz wiedzieć rudzielcu to jest świstokilik i mamy się go złapać za około 60 sekund. Jak chcesz możesz go nawet nie dotykać ,będzie mi lepiej bez zdrajczyni krwi u boku?
-Malfoy, stul ten swój pysk- Powiedział Potter zaciskając pięści. Blondyn bardzo dobrze czuł ,że Złoty Chłopiec jest zły ale nie potrafił się powstrzymać.
-Pięć, cztery, trzy, dwa ,jeden...ŁAPCIE!- Krzyknął Wybraniec i w tym samym momencie razem ze swoimi bagażami przenieśli się w zupełnie inne miejsce.
Chłodne powietrze omiatało im twarze a płatki śniegu padały im na skórę.
Stali przed wysokim budynkiem który miał trzy piętra i trzy wieżyczki. Właściwie gdy wytężyli oczy ujrzeli ,ze to nie jest zwykły budynek lecz zamek z ciemnego prawie ,że czarnego kamienia. Strzeliste wieżyczki potęgowały efekt strachu i napięcia.
-Witajcie w naszej szkole. –Rzekł im jakich cichy i lekki głos. Cała trójka podskoczyła z przerażenia.
-Jestem Maria, uczennica tej szkoły. Zapraszam was do środka.
Nagle znaleźli się przed samymi drzwiami.
-Jak?- Zapytał Harry wytrzeszczając oczy ze zdumienia.
-Gdy chcemy znaleźć się w jakimś miejscu wystarczy tylko mocno pomyśleć i podać współrzędne miejsca. I automatycznie przenosimy się tam.
-Praktyczne- Skwitował Draco.
Ciemne Hebanowe drzwi otworzyły się a przed ich oczami ukazał się niesamowity widok. Kremowe ściany i setki ruchomych obrazów. Piękny kremowy kolor silnie kontrastował się z purpura i fioletem lecz między te kolory wpadała jeszcze bardzo ciemna zieleń. Ale chyba nie to ich zaskoczyło i zadziwiło. Przed nimi stali uczniowie w szatach. Chłopcy w purpurowo-zielonych a dziewczęta z kremowo-fioletowych. Na każdej szacie wygrawerowana była literka ‘R’ która zmieniała się co parę minut na imię i nazwisko oraz klasę ucznia. Maria o zielonych oczach i blond włosach odeszła do grupki dziewcząt z napisami ‘ klasa 7’.
-Witajcie uczniowie Hogwartu! Jak miło was widzieć w naszych skromnych progach. Nie chcę wam teraz truć umysłu głupimi gadkami więc zapraszam was na kolację. Dawid! Dawid ! Proszę zaprowadź naszych gości i uczniów na kolację.
-Dobrze Dyrektorze. Wszyscy za mną!- Krzyknął młody ciemnowłosy chłopak.

*
Siedli w wielkich krzesłach rzeźbionych w ciemnym dębie. Wielkie złote lwy ruszały się na oparciach. Trochę onieśmielony ilością uczennic, Harry siadł między Draconem a Ginny.
-Dziwnie tu Harry. Prawda?
-Tak ,chyba trochę jest dziwnie.
-Zamknij się wiewiórko. Dla takich biednych zdrajców wszystko jest dziwne. Co się tak patrzysz? Pewnie po nocach ci się śni żeby mieć taką chałupę a nie siedzieć w swojej NORZE.- Mówił blond włosy chłopak wykrzywiając przy tym usta.
-Cisza! – Dyrektor z brązową bródką wstał od stołu i przeszedł na schody , ponieważ był dość niski.
-Witamy naszych gości w Szkole Magii I Czarodziejstwa Romsvelt. Jak wiecie nasza szkoła leży na terenach państwa Polskiego. Z powodów bezpieczeństwa zostaliście tu przetransportowani świstoklikiem a nie pociągiem. Wasze pakunki zostały już zaniesione do dormitoriów. Nie chcę teraz dużo gadać, więc powiem wam tylko smacznego. Ale jeszcze zanim to powiem to muszę was przedstawić: Pan Harry Potter! – Burza oklasków i szeptów ‘ ten Harry?’ , ‘ Ten co walczy z Sam-Wiesz-Kim?’ , ‘Potter?’.
-Draco Malfoy- Gdy młody dziedzic fortuny podniósł się z siedzenia po całej Sali słychać było westchnienia dziewcząt i także ciche szepty : ‘Jaki on piękny’ . ‘Och’ , ‘Ach’ .
-I Panna Ginevra Weasly! – dziewczyna bardzo nieśmiało wstała z hebanowego krzesła i uśmiechnęła się miło do wszystkich. Starsi chłopcy cicho gwizdali , inni wymieniali się uwagami na temat jej figury i tyłka.

-Więc życzę wam smacznego! A i po kolacji poproszę Dawida ,żeby was przyprowadził do mnie do gabinetu. SMACZNEGO!




-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Sorry ludu :D dużo błędów wiem, ale nie mam czasu na pisanie i tak szybko namazałam drugi rozdział. wszystkiego co łaziło mi po głowie nie dałam rady umieścić więc wszystko spróbuję rozplanować jakoś na następne rozdziały :D wiecie mieszkam na wsi nie nie mam czasu na pisanie codziennie rozdziałów. niestety :( a codziennie przy zbieraniu np. Malin mam w głowie zarys dokładny akcji, dialogów i w ogóle :D a dodałam ' zakładkę' z moim wyobrażeniem szkoły Romsvelt w Polsce :D nazwę czytam Romsfelt :D :) to chyba tyle :) następny rozdział przewiduję na piątek lub później :) jak pojadę do warszawy to będę miała dużo czasu to jakoś nadrobię :) 

POZDRAWIAM :)


wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 1- 'I choć to dziwnie brzmi...'

Draco szedł wolno korytarzem w stronę lochów, na dworze lał deszcz i nie zanosiło się na zmianę pogody. Południe minęło a ostatnia lekcja nie zapowiadała się na zbyt przyjemną. No bo czy Obrona Przed Czarną Magią ze Snapem może być czasem ,który jest zaliczany do ‘miło spędzony’?
Nie, raczej nie.
A do tego wszystkiego będzie miał niemiłe ,dość bliskie spotkanie z Potterem. Dureń. Ledwo dostał zaklęciem a już zemdlał, ale najważniejsze dla blondyna była więź. Jego ojciec ,Lucjusz wiele razy stosował tę klątwę na śmierciożercach ,by czuli to samo co on gdy przebywał sam na sam z Czarnym Panem. Powód tego był prosty, niektórzy zbyt mocno szczycili się tym jak bardzo odporni są na strach przed Lordem, a najlepsze było to ,że klątwa zawsze skutkowała. Wśród swoich zamyśleń młody mężczyzna nawet nie zauważył jak dotarł do drzwi, otworzył je powoli i wszedł do ciemnej klasy. Wszyscy uczniowie już siedzieli w swoich ławkach, prócz niego. Ostatnia ławka po prawej stronie była niezupełnie pusta, a powinna być. Siedział tam nie kto inny ale sam Harry Potter.
-Proszę usiąść, Panie Malfoy. – Powiedział nauczyciel, przegarniając na bok swoje tłuste czarne włosy. Blondyn nie ruszył się z miejsca, lecz wpatrywał się w swoją ławkę.
-Mam Panu wysłać zaproszenie?- Spytał Snape kryjąc swoje zdenerwowanie na młodego Ślizgona. Ten nie odpowiedział nic tylko podszedł do ławki i siadł obok Gryfona, przy okazji zrzucając jego książkę na ziemię. Snape odwrócił się i wbił swój lodowaty wzrok w podręcznik leżący na podłodze.
-Podnieś to Potter.- Wysyczał przez zęby.
-Ale to nie ja to Malf...
-Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru, czy chcesz coś jeszcze powiedzieć?
-Nie...
-I minus pięć punktów dla Pańskiego domu za brak szacunku ,mówi się Panie Profesorze, rozumiemy się?
-Tak Panie Profesorze.
-To dobrze.
Mężczyzna obrócił się w stronę tablicy i rozpoczął swoje kazanie na temat czerwonych kapturków.
Draco ,który siedział obok Pottera i z uśmiechem na ustach słuchał jak opiekun jego domu zabiera chłoptasiowi punkty za byle co. Dobrze mu tak. Podsunął się jak najbliżej do czarnowłosego ,dotykając ręką (niechcący) uda Wybrańca. Ten zadrżał. Blondyn nagle siadł osłupiały ,poczuł drżenie ale sam też zadrżał. Niesamowite. Słyszał od ojca jak działa klątwa ale nie wiedział ,że to działa aż tak mocno. Było to całkiem przyjemne i miał ochotę wypróbować moc więzi zaraz po lekcjach.
Harry zauważył ,że Ślizgona nad czymś się zastanawia i odsunął się w bok by nie być w tak bliskim kontakcie. Ten dureń działał na niego bardzo dziwnie.

*

Zaraz po zakończeniu lekcji Złoty Chłopiec wybiegł z klasy omijając każdego, był wściekły i Draco także odczuwał jego stan. ‘Bardzo ciekawe’ pomyślał Malfoy i wolnymi krokami skierował się do pokoju wspólnego Slytherinu. Miał pewien plan i musiał go wypełnić natychmiast, musiał. Tym czasem wściekły na cały świat, a najbardziej na siebie Harry biegł przez błonia szkoły. Mimo tego, że padał deszcz a chmury były bordowe, on biegł w stronę Zakazanego Lasu. Przystaną na chwilę żeby odsapnąć, oparł się o pierwsze lepsze drzewo i usiał powoli. Miał tego wszystkiego dosyć, niedość że nie wiedział dokładnie o co chodzi z ta głupią więzią to jeszcze dręczył go arystokratyczny dupek. Koniec świata po prostu. Musi się wziąć w garść i zachowywać się jak mężczyzna.

( Draco)

-Pansy mam do ciebie mała prośbę- Zawołał blondyn łasicę. ‘Och ona zawsze ma czas na małe co nieco’ zaśmiał się w duchu.
-Tak Dracuś?
-Mam teraz czas wolny, czy nie masz ochoty na lody w łóżku? –Powiedział przygryzając seksownie wargę. Dziewczyna zarumieniła się na te słowa i z radością w oczach kiwnęła głową.

(Harry)

Siedział tak przy tym drzewie nie wiedząc co ze sobą zrobić, ‘najchętniej by wskoczył nago do tej wody’. Zaraz, zaraz? Nago? O czym on myśli? Harry zastanawiał się chwilę co oznaczały jego ostatnie słowa wypowiedziane w myślach.
‘A obok niego był by ktoś ( najlepiej chłopak)’ – Harry potrząsną głową. Co jest? Chłopka? On wariuje, przecież nigdy o czymś takim nie myślał a teraz nagle takie rzeczy? Na Merlina co się z nim dzieje?
Siadł wygodniej przy drzewie rozkraczając lekko nogi, jego dłoń sama powędrowała na krocze. Spojrzał na swoja rękę i zamkną oczy. Draco nagi…jego ciało…ręka poruszająca się na jego członku…
Otworzył oczy. Cholera. Co tu się dzieje? Odpowiedź przyszła od razu. Malfoy.
-Zabiję debila! – Jękną rozsuwając rozporek swoich spodni. Lekko dłonią dotkną penisa. Nigdy się nie masturbował, a Malfoy pewnie robi to codziennie ,chyba że pomaga mu łasica ( tak Harry nazywał Pansy). Opuszkami palców przejechał po główce i odchyli się do tyłu czując drżenie.
-Nie, nie ,nie! – Krzyknął, ale więź była zbyt silna musiał to zrobić, musiał czuć to samo co ten obślizgły kretyn. Jego ręka jakby sama bez żadnego zezwolenia poruszała się coraz szybciej. Chłopak mruczał z rozkoszy a uczucie potęgowały zimne krople spadające na członek. Jakby ktoś go tu zobaczył pomyślałby ,że jest jakimś kretynem kompletnym. Nie obchodziło go to teraz, był w niebie, w raju.

*

Wieczorem na kolację wtoczył się do sali z prędkością światła, szukając wzrokiem wypłowiałej czupryny. Znalazł śliskiego gamonia, siedział sobie jak gdyby nigdy nic przy swoich kolegach.
-Malfoy!
-Tak Panie…? Czekaj zapomniałem…Panie?…Aa… już wiem, Panie niedorobiony ,Wybrańcu z dziwaczną blizną na czole. Pociąg cię przejechał? Czy to może twój tatuś ci wyskrobał różdżką sprawdzając czym jesteś? Czy może…?
-Zamilcz! –Krzykną na cały głos i skierował różdżkę w jego stronę, gniew gotował się w nim jak woda. Miał ochotę go zabić.
-I co Potter? Rzucisz na mnie zaklęcie? Wiesz ,że jak to zrobisz to też będziesz poszkodowany. Więź…- Ślizgon pomachał mu dłonią ,na której widniał mały wąż o barwie krwi.- Zrobisz mi krzywdę po tym co ci zrobiłem? Wyświadczyłem ci przysługę…Nie powiesz mi chyba ,że Ci było źle? Co Potti?
-Dobrze wiesz ,że będzie taki dzień ,że oberwiesz w ten swój utleniony łeb i nawet więź cię nie uchroni...A co do wczoraj… Pożałujesz tego, obiecuję.
-Mam się bać?
-Nie Malfoy, masz się zesrać ze strachu.
Wszyscy śmiali się, ale Harry wiedział iż Draco dostanie prawdziwą nauczkę. Od kilku dni miał koszmary narzucane przez Czarnego Pana i wiedział ,że tej nocy będzie tak samo.




Mam nadzieję ,że w tym rozdziale popełniłam mniej błędów niż w prologu J czekam na opinię i wasze szczere komentarze J Pozdrawiam cieplutko J

poniedziałek, 1 lipca 2013

Prolog


 'Drarry - don't be afraid to


love'

Drarry - nie bój się kochać



Harry Potter siedział w kabinie pociągu razem z Hermioną i Ronem. Jego niespokojne oczy błąkały się to po ścianie lub przemykały obok przyjaciół.
-Co Draco robił z tym dziwnym meblem? I co to byli za ludzie? Nie łapiecie? To była ceremonia, taka inicjacja. – Mówił podekscytowany chłopak gestykulując dłonią. Naprzeciw niego siedziała kasztanowłosa trzymając w rękach małą książeczkę.
-Dosyć Harry, proszę Cię nie przesadzaj – Powiedziała kręcąc głową, jej zielona bluza była rozsunięta a kręcone włosy niedbale spięte.
-Ale tak było, jest jednym z nich –Bronił się Złoty Chłopiec.
-Czyli kim?- Zapytał rudowłosy ,który do tej pory się nie odzywał jego twarz malowała zdziwienie i zaciekawienie.
-Harry sobie ubzdurał ,że Draco Malfoy jest teraz śmierciożercą- Odpowiedziała na pytanie rudego. Ron uśmiechnął się.
-Weź nie gadaj, po co Sam – Wiesz - Komu był taki Malfoy? – Ostatnie słowa wypowiedział z obrzydzeniem.
-No to co on robił u Borgina i Bergsa? Pokój sobie urządza? – Mówił Potter próbując dowieść swojej prawdy.
-Dziwny sklep i Malfoy tam pasuje- Powiedział bez przekonania Ron.
-Słuchaj ,jego ojciec jest śmierciożercą to się ze sobą łączy, po za tym Hermiona też to widziała. – Wskazał na kasztanowłosą.
-Ale mówiłam, że nie jestem pewna co widziałam - Chłopak zdenerwowany wstał.
-Idę się przejść –Powiedział wyciągając pelerynę niewidkę z kufra.

*

Młody dziedzic o płowych blond włosach stał przy ścianie z zamkniętymi oczyma i miną skupienia. ‘Draco skup się’ mówił cicho do siebie ściskając w ręku zielone jabłko. Nagle w ścianie pojawiły się brązowe mahoniowe drzwi. ‘Pokój życzeń’ pomyślał i nacisną mosiężną klamkę i bardzo powoli wszedł do środka. Wkoło leżało wiele starych i bezużytecznych rupieci a po środku stała wielka szafa. Podszedł do niej i lekko bladą dłonią dotknął chropowatej powierzchni drewna. Uśmiechnął się lekko i otworzył ją , powolnym ruchem położył zielone jabłko na małej półeczce znajdującej się wewnątrz szafy. Zamknął drzwiczki i odsunął się o krok wyciągnął różdżkę i dotkną powierzchni brudnego drewna.
-Harmonia nektere passus – Wyszeptał cicho.
Jego skupienie zostało nagle urwane, cichy trzask stłuczonego szkła przykuł jego uwagę. Odwrócił się i spojrzał wstecz. Lecz nie zobaczył nic podejrzanego. W skupieniu przeszedł kawałek korytarza i zatrzymał się słysząc oddech. Leciutki pomruk zza stosu starych zakurzonych książek. Odepchną cały stos i kucną przy niewidzialnym obiekcie.
-Słyszę cię i wiem ,że tu jesteś. Lepiej się ukarz jeżeli nie chcesz mieć poważnych obrażeń ciała.
Na te słowa odpowiedział mu tylko donośny męski głos. Cichy szelest a przed chłopakiem stał czarnowłosy młodzieniec z blizną na czole i oczyma zielonymi jak świeża trawa oraz z wypisanym szyderstwem na twarzy. Śmiała się głośno a jego oczy miotały błyskawice w stronę młodzieńca. Jego różdżka wycelowana była wprost w jego serce. Mężczyzna stał nieruchomo i spoglądał na niego z niekrytym obrzydzeniem.
-O Pan Potter. Witam, witam w moich skromnych progach.
Zaśmiał się blondyn a pokój nagle się zmienił. Zniknęły wszystkie rupiecie i stare książki. Zdziwienie na twarzy Złotego Chłopca nie zagościło choć Malfoy miał nadzieję na to ,że go to zdziwi.
-Widzę, że Chłopiec Który Niestety Przeżył I Chodzi Za Mną Jak Kundel był tu już nie raz?
-Zamknij pysk – Warknął czarnowłosy.
-Widać , stuprocentowy kundel, prawie jak jego ojciec chrzestny. Co tam słychać u twojego wujaszka Potter?- Wysyczał mu do ucha. Bliznowaty oderwał wzrok od Malfoya. Ten korzystając z okazji przyparł go do muru swoim ciałem. Szybkim ruchem wyciągnął swoją różdżkę i przycisnął ją do szyi zielonookiego.
-I co teraz dzieciątko Dumledora? Chcesz odwiedzić swojego wujka w niebie? –Mówił blondyn śmiejąc mu się do ucha. Złoty Chłopiec nie wiedział co ma robić. Ciało blondyna było niebezpiecznie blisko i czuł na sobie jego ciepło. Sparaliżowany stał szukając dłonią oparcia. Chłopak dostrzegając co naprawdę chce zrobić Potter szturchnął go mocno w bok.
-Chcesz siąść? –Spytał chłopaka dotykając językiem lekko jego ucha. Złoty Chłopiec drgnął na ten gest a z jego ust wydobył się cichy jęk.
-Och Potter jesteś taki słaby, bezbronny. Myślisz ,że nie wiem po co chodzisz co noc do Profesora Snape? –Zapytał Malfoy liżąc leciutko ucho chłopaka. Ten stał nadal sparaliżowany ale coraz bardziej się rozluźniał. Ciepły język Ślizgona odbywał wędrówkę po jego szyi. Był tak blisko. Tak blisko ust. Nagle blond włosy arystokrata wyprostował się, jego szaro niebieskie oczy zapłonęły zimnym blaskiem a czarne źrenice zaczęły zmieniać kształt kurcząc się i rozkurczając jak w rytm bicia serca.
-Taki słaby –Powtórzył i otwartą dłonią uderzył Czarnowłosego w twarz. Złoty Chłopiec upadł na ziemię. Draco uniósł jego twarz i walną go siarczyście pięścią. Ten zwinął się z bólu próbując pozbierać połamane części okularów, spojrzał błagalnie na Malfoya.
-I jeszcze śmie na mnie patrzy, krzycz Wybrańcu świata ,krzycz i tak nikt cię nie usłyszy bohaterze - Szepnął z okrutnym śmiechem Draco. Kopiąc kilkukrotnie Gryfona w brzuch. Harry jękną głośno czując jak z ust wypływa mu krew. Gorzki smak porażki był nieodzownym elementem jego życia.
-Do zobaczenia Potter- Szepną mu Ślizgon plując na pożegnanie w twarz.
*
-Harry. Harry, słyszysz mnie? Harry? No weź się obudź.
Czyjś głos docierał do niego jak z zaświatów. Czuł ,ze pod głową ma coś miękkiego a na brzuchu leży mu coś ciepłego i puszystego. Otworzył powoli oczy czując ból gdy światło nagle i niespodziewanie wpadło do jego źrenic.
-Ała – Jęknął przecierając pięścią oczy.
-Zgaście to cholerne światło- Krzyknął ile sił w płucach. Paliło, bolało bardzo. Myślał, że umiera.
-Proszę siedzieć spokojnie panie Potter. Nic panu nie jest. Tu nie ma żadnego światła.
-Profesorze co mu jest?- Jęknęła zdesperowana Hermiona.
-To skutek działania spowolnionego zaklęcia użytego przez Malfoya.
Wybraniec powoli otworzył oczy i nałożył okulary. Na łóżku siedziała Hermiona, Fred ,Greorg, Ron i dyrektor.
-Harry! Nareszcie do nas wróciłeś.
-No stary, Hermiona myślała ,ze umarłeś.
Wszyscy śmiali się wokół niego…
-Profesorze co się stało?- Zapytał niepewnie Harry. Blizna na czole piekła go lekko a lewe ramię paliło niemiłosiernie. Odsłonił kawałek koszuli i zobaczył dziwny znaczek. Nie tyle dziwny tylko po prostu inny. Znak a może po prostu taki znamię w kształcie węża. Błękitny wąż wydawał się falować na jego skórze.
-On się rusza- Szepną Wybraniec.
-Nie Panie Potter on się mieni.
-Panie profesorze- rzekła zdenerwowana Hermiona- co to takiego jest? I czy Harry może się tego pozbyć?
-Panno Granger to jest znamię powstałe na wskutek klątwy ,nie ,nie...Nie jest to klątwa zagrażająca życiu Pana Pottera- szybko poprawił się starzec widząc minę przerażenia na twarzy Gryfonki. – Takie znamię czucia tak zwane ‘sententia’ czyli po naszemu czujący. Pan Potter będzie czuł to samo co Draco i na odwrót.
-COO??? – Wykrzyknęła cała gromada zebrana wokół Harrego. Ginny spuściła wzrok a bliźniacy wyraźnie się śmiali z tego.
-Toż to niedorzeczne, Profesorze nie można tego jakoś przerwać? Zatrzymać ? byle by Harry nie musiał czuć tego co ten głupi ,nieznośny, obrzydliwy…-
Chciała dokończyć ale przerwał jej donośny krzyk czarnowłosego.
-NIE!!! – Krzyczał Wybraniec w głębi serca czuł ,że Draco pożałuje tego ,ze połączył ich więzią. Pożałuje tego i to mocno.



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Liczę na wasze szczere komentarze :) pisanie Drarry dopiero zaczynam więc się nie dziwcie ,że tak słabo prolog napisany :3 

ale mam nadzieję ,że będę miała trochę czytaczy i jakoś mi się uda to ogarnąć:)

za wszystkie błędy przepraszam :3 i liczę na szczerą i rozbudowaną opinię i komentarze :)


>